Charakterystyczne wielkie głowy i inne cuda z tego rejonu Meksyku. Po zwiedzaniu, poszliśmy na najbardziej hardcore-owy objad w trakcie wyjazdu- okolica dość niebezpieczna i nie ma fajnych knajp. Poszliśmy więc do pierwszej- lepszej. Zamówiliśmy coś na chybił-trafił. W życiu nic tak ostrego nie jadłem. Jakaś tortilla z kurczakiem i czymśtam. Wypaliło wszystkie zęby. Na popitkę „kawę mrożoną” którą pani nalała nam chochlą z gara (zwykła zimna kawa- nie o to nam chodziło, w Meksyku przygotowują super kawy mrożone)
Po południu spacer po parku ze zwierzętami. Wielkiego wrażenia nie robi, ale fakt, że wszystkie zwierzęta i rośliny żyją w okolicy podnosiło atrakcyjność.