Przed 7:00 jesteśmy ma miejscu. Za oknem głęboka noc. W Chinach nie ma stref czasowych a przecież teren ogromny.
Dużo nie planowaliśmy tu zwiedzać. To raczej tylko przystanek. Powietrze już bardziej rześkie, uruchomiliśmy nasze zimowe kurtki bo na dodatek leje. Nastawieni byliśmy na 4 pory roku ale z nadzieją że zaczną się zmieniać trochę później (dalej na północ)… W HK i Kantonie było 20-23C. Tu z 15.
Autobusem nr 3 dotarliśmy za 1,2Y (ok.1h) do Jaskini Trzcinowego Fletu do którego trzeba iść ze 20min [fot]. To była moja pierwsza i raczej ostatnia tego typu jaskinia. Ktoś nazwał ją kiczowatą- być może, ale nie było najgorzej. Podświetlane skały, stalaktyty i stalagmity różnymi kolorami. Po dłuższym spacerze wąskimi komnatami doszliśmy do wielkiego pomieszczenia z niewielkim jeziorkiem [fot].
Dalej leje jak z cebra. Pakujemy się bez żalu w autobus, który w ok.1,5h za 14Y wiezie nas do Yangshuo w prowincji Guanxi