Ostatni etap naszej wyprawy przywitał nas, po 3 godzinnej drodze pociągiem, miłą wiosenną pogodą. Temperatura około 15 C w cieniu, ale słońce skutecznie ją podnosiło.
Tak jak HK od początku spodobało nam się to eklektyczne miasto. Połączenie stylu lat 20-tych XXw i nowoczesności.
Trochę błądziliśmy, żeby trafić z metra do hostelu, ale jakiś miły chłopak zaprowadził nas przez kawałek miasta pod same drzwi-okazało się, że też tam mieszka. Na miejscu trochę byliśmy rozrzuceni po 3 pokojach. Basi i mnie trafił się z Hindusem i jeszcze jakimś gościem (nie wiem skąd, bo jak akurat byliśmy w hostelu to cały czas spał). W budynku hostelu był miły, schludny bar z bilardem, kącikiem DVD i małymi, białymi kotkami ;))[fot]. Wdałem się tam w niemiłą dyskusję z jednym, około 50 letnim, wiecznie nawalonym Irlandczykiem, który słysząc, że jesteśmy z Polski stwierdził, że to niemożliwe, bo Polacy są do pracy a nie podróży. Dupek jeden, w głowach się poprzewracało…
W Szanghaju mieliśmy aż 4 dni, więc bez stresu, dokładnie zwiedzaliśmy miasto, wydając resztę pieniędzy.