To był mój pierwszy lot samolotem i chyba pierwszy wyjazd za granicę. Oczywiście wtedy był to Związek Radziecki, a nie Ukrainę. A może były wcześniej Czechosłowacja i RFN… ale chyba nie. Na dodatek tak zwanym „szalonym koniem”, które spadały jak kamienie. Gdy upchali nas już w samolocie, nadeszła informacja, że mamy opóźnienie. Po godzinie przyjechało jakieś auto i dwóch gości zaczęło naparzać łomem w skrzydło (tak to wyglądało). Okazało się że nie w skrzydło tylko w drzwi, bo nie chciały się domknąć… ale dolecieliśmy i wróciliśmy cali.