Tą noc trudno było nazwać noclegiem. 3 godzinna drzemka, pobudka gdy zaczęło świtać- bo i gorąco się wtedy robi, a w samochodzie jesteśmy szczelnie zamknięci z uwagi na bezpieczeństwo. Tak więc o 4:30 ruszyliśmy dalej. Basia jeszcze sobie spała, więc nie budziłem jej. Około 7 stanęliśmy na opisywaną wcześniej zapiekaną bułkę i kierowaliśmy się w stronę Bukaresztu, do którego zdecydowaliśmy się w miarę możliwości nie wjeżdżać. Widzieliśmy jak wyglądają miasta przez które przejeżdżaliśmy i nie chcieliśmy utknąć w stolicy.
Z nadzieją czekałem na zaznaczoną na mapie autostradę przed Bukaresztem. Okazało się, że moje oczekiwania nieco były na wyrost. Autostrada owszem, była. Natomiast jej 70% nie była remontowana chyba od początku dyktatury Ceausescu. Mimo, że były po dwa pasy w każdą stronę, wszyscy jechali poboczem, bo tam było najmniej dziur… czad!
W okolicach Bukaresztu oczywiście kolejny megakorek a za oknem cygańskie tabory [fot].