Zaczne od przewodnika. Prawdopodobnie wspominalem o tym wczesniej, ale jak cos to jeszcze raz... Strasznie zawiodlem sie tym razem na przewodniku Pascala "Azja pol-wsch". Zreszta mam wrazenie, ze od kiedy nie jest on juz przekladem Lonely Planet, stal sie straszna kaszana. Pamietam ten przewodnik jeszcze z Chin, gdzie byl takim przekladem i byl ekstra.
Teraz to stracone 90zl. Wiele info jest nieprawdziwych i nieaktualnych (nawet biorac poprawke na czas jaki uplynal od jego napisania). Co gorosza mam wrazenie, ze pisal go jakis bogaty turysta, ktory pojecia nie ma, jak podrozowac samemu po takich krajach. Nie to, zebym byl jakims specjalista, ale mam wrazenie, ze skoro czlowiek jedzie samemu, z przewodnikiem, to tez glownie po to, ze nie ma kasy na hotele typu Grand, czy Continental, a takie wlasnie glownie sa opisywane. W dziale noclegi wypisanych jest z 10 tego typu (w roznych miastach i krajach), potem sporo "cen umiarkowanych" czyli 150-250$ za 2 osoby. Na ceny niskie zwykle sklada sie 1-2 hostele, a ich zdaniem niskie ceny to pokoj za 35-70$. Nie mieszkamy pod mostem, ale nawet w duzych miastach i stolicach, spokojnie mozna znalezc naprarawde elegancki hotel, czyscusienki i pachnacy, z pieknym lobby i boy'ami hotelowymi (jesli juz ich ktos tak potrzebuje) za 15-20$ (nawet za 10 hotele sa eleganckie)
To samo jesli chodzi o jedzenie- w ogole sie taki przewodnik na tego typu wyprawy nie przyda. Pomysly zwiedzania Kambodzy w tydzien, to wg Pascala z 5-6 samolotow co 1,2gi dzien (bo jak twierdza sa tanie -ok100$ za bilet, wiec luz...)
Strasza ekstremalnymi przezyciami dla twardzieli, co w realu okazuje sie zwyklym ciezarem podrozy (np. w niezlych, klimatyzowanych autobusach). A najlepszy ich pomysl: Poniewaz w Wietamie nie ma smietnikow, trzeba dawac przyklad i chodzic z foliowa siatka, przypieta do plecaka i zbierac po drodze smieci. Na pytania "tutejszych" co robimy- odpowiadac, ze tak nalezy robic... no plisss......
Ok, tyle o przewodniku, bo takich kwiatkow ma cala mase.
Do Ho Chi Minch pojechalismy z Basia sami (reszta jeszcze na wyciecze- spotkamy sie na miejscu). Bilety kupilismy u przewoznika, ktorego nie ma akurat w zadnym przewodniku. Wydaje mi sie ze to panstwowa firma. Cala droge zadnego bialego- ale za to pelne zaskoczenie!
Bilet kosztowal 5$- pod hotel podjechal luksusowy, nowiutki busik, ktory zawozl nas do autobusu. Ten z kolei, zaskoczyl czystoscia i klasa- fantastyczny. Oczywiscie tradycyjnie, przy moim 186 zdecydowanie za ciasno (oni sa jednak mali i na ich rozmiary rozstawiane sa fotele). Nie odpusili sobie rowniez puszczenia jakiegos kretynskiego kabaretu, w ktorym chyba nic nie gadali tylko jeczeli jak nienormalni. Mam wrazenie ze oni takie rzeczy puszczaja, zeby wkurzyc turystow ;))) W poprzednich autobusach, puszczali na przyklad jakies chinskie filmy karate typu F z lat 80. Masakra i te odglosy tuz przy uchu...;))
Obsluga autobusu, mowiaca nawet po angielsku, byla bardzo schludnie i czysto ubrana. Niektorzy nosili nawet krawaty, co w tym kraju jest rzadkim widokiem. Dostalismy wode, wilgotne chusteczki do rak, a w trakcie przerwy, opiekun chodzil z nami po poczekalni, gdzie bylo jedzenie i tlumaczyl - urocze.
Po przyjechaniu na miejsce, zaproponowali nam kolejnego busa, za darmo, prawie do nas do hotelu (bo dworzec autobusowy byl na obrzezach miasta) Naprawde bardzo mile 5 godzin podrozy. Firma nazywa sie Fula (bialy napis na czerwonych paskach) a na dole w logo zielony napis Phuong Trang.
Na miejscu spotkalismy, wyjatkowo bez problemu reszte naszej wycieczki, znalezlismy fajny (choc majacy juz okres swietnosci za soba) hotel w samym centrum, za 15$ pokoj 3 os. Pojechalismy do chinskiej dzielnicy (taksowka, bo tu nie ma tuktukow- chyba w calym Wietnamie) na kolacje i do swiatyn (akurat jest swieto lampionow- konciec okresu Chinskiego nowego Roku- parady itp), a wieczorem zrobilismy mala imprezke pozegnalna- jutro ostatni dzien z Dybasami.