Po krótkiej wizycie w stolicy, przyszła pora na nocleg, po pełnym zwiedzania dniu.
Tą noc spędziliśmy na stacji benzynowej, gdzieś na autostradzie. Duży samochód kombi, pozwolił nam na wygodne posłanie sobie „pokoika” oraz zasłonić się rozsuwaną pokrywą bagażnika. Nie wiem, czy było to legalne, ale jakoś się tym nie przejmowaliśmy. Fajnie, bo płacić nie trzeba, jeść było co, a i prysznic na miejscu. Fakt, że jak dla nas prysznic kosztował majątek. Trzeba było wrzucić chyba 1 franka, co pozwoliło na niedługi natrysk. Jeśli dobrze pamiętam, mieliśmy przeznaczone na to jakieś 5 1-frankówek. Mi udało się użyć tylko 2, a Basi zostawiłem 3. Jaka była moja radość, gdy wróciła Basia z chyba 6,7 monetami. Okazało się, że ktoś zostawił te pieniążki na maszynie, do której się je wrzuca.
Ale człowieka wtedy cieszyły małe rzeczy! :-)