Mniej więcej w tych okolicach spędziliśmy nocleg i większość kolejnego dnia. Spokojna okolica, z piękną plażą, na której sobie trochę poleżeliśmy, korzystając z ekstra pogody.
Noc spędziliśmy w campingu (w namiocie) tuż nad morzem. Wieczorem zaprosiliśmy sąsiadów na zapoznanie i małe winko. Zebrało się sporo osób- bardzo międzynarodowe towarzystwo. Oj gorące były dyskusje.
Zaliczyłem też wtopę- jako, że Basia zażyczyła sobie likier (najlepiej bananowy), to szukałem, szukałem i znalazłem. Butelka z białomlecznym płynem, miała na etykiecie wielkiego banana. Jakiż był zawód, kiedy okazało się, że to nie banan, tylko żagiel łódki, a likier okazał się bezalkoholową, anyżową nalewką do drinków… Nie było chętnych :-(