Choć zostały jeszcze niecałe 3 tygodnie- decyzja zapadła... to znaczy bilety kupione. Pomysł padł jakieś 3-4 dni temu, nieplanowany szczególnie... Dlaczego? Jak zwykle #1 kasa, #2 kasa, #3 inne plany bieżące (a może to był #1), #4 zdrowie. Po raz kolejny jednak to wszystko "wzięło w łeb" (Aaaa.. "wszędzie dookoła czyha pokusa goła, wszędzie gdzie się nie spojrzę chcę sobie zrobić dobrze")- na potrzeby naszego przyszłego wyjazdu i tego reportażu - na szczęście. Wystarczy prywaty (kogo to interesuje...)
No więc te parę dni temu (jest 3 stycznia 2012) zapadła decyzja o wyjeździe... gdzieś tam... Wybór nie miał zbyt wielkiej konkurencji. Nasze wspólne zauroczeniem Azją (przyjemne koszty pobytu, temperatura i klimat ogólny) silnie lobbowało za kontynuacją wypraw południowo-wschodnich tego właśnie kontynentu. Póki co wszystko wskazuje na to, że pojedziemy sami, ale 3mam jeszcze kciuki za odważnych "wysiedlonych z 3miasta"- zobaczymy.
Z biletami - jak zawsze trochę zamieszania. Liczyliśmy przynajmniej na jakieś fajne oferty jak ostatnio do Bangkoku (2700zł Katarem) od Pana który ma je schowane gdzieś "pod ladą", lecz proponował nam jedynie ok. 3500zł za destynacje Singapur czy Bangkok (zastanawialiśmy się bowiem nad Laosem i Pn Tajlandią i Pn Wietnamem przez BKK właśnie). Tym razem zwyciężył spokój i... internet. Mimo zapewnień, że poniżej 3tysi (tym bardziej z Gdańska na czym nam zależy nie tylko przez wygodę) to teraz nie da rady- bo paliwo drogie, a same opłaty lotniskowe to 1700zł., znaleźliśmy połączenie właśnie z Gdańska za 2500zł Luftem.Na razie tyle. Pozostało nam uzbroić się w cierpliwość i czekać na decyzję bliskich znajomych - zawsze fajnie z towarzystwem...