Jedziemy... no jedziemy... Ale gdzie?... No nie za daleko, żeby było fajnie i niedrogo (odpada większość Europy :( ) Pierwszy plan jaki mi wpadł do głowy - Mołdawia i Ukraina (z postojem w okolicy Odessy), no może kawałek północnej Rumunii. Już prawie jechaliśmy, tym bardziej, że na Mołdowę jazdę miałem od dawna. No, ale nasi współtowarzysze Mańki, nie do końca byli przekonani co do bezpieczeństwa takiego wypadu. Rozumiem to w pełni - jechaliśmy z 4-letnią Werką.
Nie chcieliśmy naciskać, bo podstawa to spokój na duszy - jeszcze zdążymy. No to w takim razie z drugiej mańki- jedziemy w dół Chorwacją, a potem zobaczymy. Ja miałem cichą, ale gorącą nadzieję, że dojedziemy do Albanii (która również „chodzi” za mną od dobrych dwóch lat).
No dobra. Plan prosty - ze względów ekonomicznych zdecydowaliśmy się na podróż jednym autem - Xsarą Picasso (w 5 osób- cztery dorosłe i fotelik Werkowy). Trochę się pękaliśmy, że będzie słabo, ale okazało się, że była to świetna decyzja. Pożyczyłem trumnę na dach - musieliśmy zabrać namioty, karimaty, śpiwory… trochę tego było, bo w końcu nigdy nie wiadomo gdzie wypadnie nocleg.
Nie mam niestety zbyt wielu danych kosztowych i kilometrowych tym razem, ale postaram się odtworzyć co nieco.
Miłej lekturki :)