Bez problemu dobiliśmy do hostelu pod Sewillą „Nueva Andalucia” ( w okolicy Dos Hermanas jakoś - przyp. Kuba). I znowu dobry strzał – super. I znowu brak ludzi. Może sezon jeszcze się nie rozbujał? Nie dawali jedzenia, więc pojechaliśmy w poszukiwaniu cudnej kolacji...Lokalna knajpka w miasteczku Dos Hermanos. Ludzi tłum – więc dobrze karmią...mieliśmy jedną kartę menu tylko, tłumaczenie ze słownikiem w telefonie...jak podeszła kelnerka, Kuba pokazał na kartę paluchem i poprosił o drugą. Po hiszpańsku. Pani wróciła po 15 minutach. Z dwoma porcjami jakiegoś mięcha lekko ociekającego krwią...Trochę nas zatkało, nie powiem...okazało się, że myślała, że chcemy dwie porcje czegoś „firmowego”, czego zdjęcie było na karcie...Polędwica. Z ziemniakami. Nawet ok, ale mięsa z krowy na tym wyjeździe raczej już nie ruszymy...;) No i cena kolacji nas też rozczarowała...ze 40E. Trzeba było zapić piwem i zapomnieć ;) {chyba muszę podszkolić hiszpański ;) -przy. Kuba}
Próbowaliśmy korzystając z chwili wolnego dotrzeć do Italiki - ruin założonego jeszcze przed naszą erą miasta (z niedawno odkrytymi malowidłami) No i dojechaliśmy, żeby dowiedzieć się, że otwarte do 15:30... Szkoda, bo przez płot wyglądało całkiem fajnie - do tego jakoś tak mało turystycznie (my mamy chyba obsesję na tym punkcie, a w końcu kim my jesteśmy jak nie turystami...)
Niedużo dalej znaleźliśmy knajpkę na obiad. Dość pusta z akcentami andaluzyjsko- korridowymi na ścianie. Na dodatek ceny całkiem spoko - danie ok 6-8E.
Przy tej okazji wspomnę o lokalnych zwyczajach. Przekąski – czyli takie małe tapas są w Andaluzji bardzo często bezpłatne. Można zamówić oczywiście bardziej konkretne zagrychy, ale zamawiając na przykład piwo (nawet niewielkie) dostaje się z reguły porcję orzeszków i wszechobecnych oliwek (często marynowane z czosnkiem). Dania bardzo często są też podzielone są w restauracjach na tapas właśnie i platos. Zależnie od tego co zamówimy dostajemy przystawkę lub normalne duże danie (różnica w cenie 1/3, w rozmiarach - jeszcze nie wiemy :)).
Myśmy poszaleli tym razem i zamówiliśmy wszystko w plato - typowe dla rejonu ziemniaki z majonezem i czosnkiem (zimne), również typowe krokiety (tym razem zmielone z krewetkami i ośmiornice smażone w cieście. Ośmiornice akurat były niespodzianką, bo obstawialiśmy jakąś rybę...