{Kuba} Śniadanie nie okazało się jakąś tam kontynentalną przekąską, ale bardzo smacznym jedzonkiem z szyneczką, serkiem, świeżą bułeczką, kawką i innymi smakołykami. Generalnie miejsce do wakacjowania ekstra - śmiało można by posiedzieć kilka dni więcej.
Ale jedziemy na rekonesans. Jako, że jesteśmy na cypelku Europy, zdecydowaliśmy się zrobić wypad na jego końcówkę, czyli na najbardziej wysunięte miejsce na południowy- wschód kontynentalnej Europy. Przylądek Świętego Vincenta okazał się mega malowniczym miejscem. Strome, blisko 100metrowe klify, okalające niewielki zakon. Dalej tylko ogrom oceanu. Wiało jak czort, a na dodatek temperatura nagle (w odległości zaledwie kilkunastu kilometrów) spadła z 32 do 22 stopni i było naprawdę chłodno.