W ciągu tych ostatnich dni, po obejściu okolic [fot], tutejszych hutongów [fot] i oczywiście bulwaru [fot], wjechaliśmy na najwyższy wtedy budynek Szanghaju (obecnie wśród 10 najwyższych na świecie 421m, w tamtym czasie 4ty) Jin Mao Tower. Na 88 piętro wjechaliśmy wieczorem, tak by zobaczyć miasto z góry i za dnia i po ciemku. Na górze (za wjazd trzeba zapłacić) dostaliśmy po perle, którą pani wydłubała przy nas z muszli. Widoki wspaniałe. [fot]
Odbyliśmy rekreacyjny, 3 godzinny rejs we dwoje (90Y) do ujścia rzeki Jangcy [fot].
Problemem było przechodzenie w tym mieście przez ulicę. Bardzo dużo motorów, rowerów i oczywiście aut. Jeździły one wszędzie (również po chodnikach), w każdą stronę i kierunek, nie bacząc na światła. Wiązało się to również z niesamowitym gwarem, skutecznie blokującym rozmowy, a nawet myśli. Charakterystyczne były miliony kabli ponad głowami. Wyglądało to, jakby każdy podłączał się do kolejnego słupa.
Główna ulica (deptak) Nanjing Road [fot] (czy jakoś tak) to podobno najludniejsza ulica świata. Szczerze mówiąc po tym co widzieliśmy nie do końca z tym się zgadzam. Robiła jednak wrażenie, zwłaszcza nocą, zachwycając milionami neonów. Mieszkaliśmy bardzo blisko, więc często na niej byliśmy. Cały czas zagadywali nas kolesie chcący sprzedać „rolex, begs, postcards?”. Raz zaskoczył mnie jeden gość proponując co innego: „haszysz, marihuana?”, odpuściliśmy sobie jednak te używki… Dybek chciał kupić tego „rolexa” ale jak go oglądał coś tam odpadło, więc odpuścił. Facet proponował mu go za 2$...