Nocleg, samochodowe podsumowanie dnia

Jak zwykle, nie wiemy gdzie będziemy spać. Dlatego tak lubimy podróże autem, bo możemy sami dostosować sobie trasę do upodobań i okoliczności. Tym razem dość długo szukaliśmy miejsca do spania. Zależało nam na umiarkowanej cenie i w miarę przyjemnym otoczeniu.
Choć oczywiście na Słowacji byliśmy nie raz, to widocznie trasa, którą jechaliśmy była dość mało turystyczna i mało było pensjonatów, zwłaszcza gdy oddaliliśmy się od gór. Zaczęło się robić późno, a trasa przez całą Polskę (przez Katowice) i połowę Słowacji nieźle dała nam już w kość (w czasie naszych wyjazdów praktycznie nigdy nie wymieniamy się za kierownicą, choć Basia jest świetnym kierowcą, pasuje nam obojgu taki podział ról…).
W końcu jest jakiś ośrodek. Okolica jednak nie przypadła nam do gustu- szara i ponura (dodatkowo było już ciemno). Pusto, tylko jakiś straszny gość, który wyglądał jak wielki Indianin, krzątał się po okolicy.
Zaryzykowaliśmy dalsze poszukiwania. Wybór był słuszny. Parę naście kilometrów dalej znaleźliśmy cudny pensjonat. Martwiliśmy się nieco, że nikogo nie ma w środku. Była już godzina 23:20. Po chwili dobijania się wyszedł jednak właściciel. Podjęliśmy negocjacje, przy których moja pozycja była mocno osłabiona z racji później pory, a co za tym idzie braku alternatywy (no, ewentualnie noc samochodzie… ). Jedyne co udało mi się „ugadać” to apartament nowożeńców w cenie zwykłej dwójki. Za 800SK mieliśmy wielki apartament [fot] z salonem wyposażonym nawet w DVD, stereo z płytami do wyboru i innymi bajerami. Łoże miało serduszkowce poduszki. Nie długo jednak się tym wszystkim cieszyliśmy, bo po małym słowackim piwku musieliśmy się kłaść.

Dotychczas tankowaliśmy 3 razy gaz - RAZEM 60,62l za 116,07zł (śr. 1,91/L), przejechaliśmy 911km w ok.13,5 godziny (średnia 67km/h)

[Miejsce zaznaczone na mapie jest bardzo przybliżone]

Zdjęcia (1)

Komentarze (0)