Pierwsze zetknięcie z Bułgarią było mocne. Przypomniały się stare czasy komuny. Ten kraj wyglądał na jeszcze bardziej zacofany od Rumunii. Ale to dobrze- mieliśmy ochotę na takie klimaty. Pierwsze miasto to jakieś przemysłowe zagłębie. Wszędzie kupa żelbetonu i brudu. Drogi były kolejnym powrotem do przeszłości [fot] (pamiętamy komunę- mieliśmy w 90 roku po 11,12 lat). Brak krawężników, krzaki dzielące pasy drogowe nigdy nie obcinane, brak znaków poziomych, mnóstwo dziur.
Na pierwszej stacji przypomniałem sobie (dość późno) o pewnej zasadzie. Wchodzę i pytam panią czy jest gaz do auta. Pani kiwa głową, że jest. Ja na to gdzie, bo nie mogę znaleźć a ona dalej kiwa, że jest i coś tam gada oburzona. Myślę sobie- coś z nią nie tak… Aż w końcu przypomniałem sobie, że tam gest kiwania głową na tak oznacza nie i na odwrót…
Po drodze piękna pola słonecznikowe i ekstra widoki.