Zaraz po przejściu granicy - "graniczny informator" kieruje nas do niby-darmowego autobusu, który zawieść ma nas na niby-dworzec autobusowy. Zdecydowaliśmy się wsiaść. Gdy wyjechaliśmy z miasta złapał nas lekki stres, ale po ok 10min, faktycznie dotarliśmy na dopiero co wybudowany nowiutki dworzec. Byly 2 opcje- taksówka 12$/osobe, lub autobus 9$. Piszę w dolarach amerykańskich bo jest to tu waluta obiegowa- nawet na kasy fiskalne(o ile są takowe) nabijaja $. Ewentualnie przelicznik 1$-4000Reali (niekiedy 4200).
Z pewna nieśmiałością wzięliśmy autobus. Nie powiem, żeby byl wygodny... ciasno jak czort. Po drodze iście egzotyczne klimaty - domki z drewna na balach, wioski, zieleń... pięknie, tylko czemu tak się chce spac!!! (fot.)