W pociągu nie zmrużyłem oka. Jak to w pośpiesznym- towarzystwo nieciekawe, a ja miałem trochę kasy i wartościowych rzeczy, których wolałem nie stracić.
Pociąg do Wawy dojechał przed 5:00, spokojnie pojechałem autobusem na lotnisko i po paru godzinach oczekiwania aż otworzą bramkę (trudno w to uwierzyć, ale rano w ogóle lotnisko było prawie zamknięte, bo sprzątali- to były czasy bez tłumów na lotniskach…), wsiadłem w samolot do Frankfurtu.