Rano wyjeżdżaliśmy ze łzami w oczach. Nie odzywaliśmy się przez dobrą godzinę.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Tak naprawdę to już musimy wracać. Stwierdziliśmy jednak, że wracamy przez Bośnię i Hercegowinę. W tamtych latach ten kraj i region nie były zbyt przyjazne. Sześć lat wcześniej skończyła się wojna bałkańska, ale w tej części (oraz jeszcze gorszej okolicy Kosowa- do których mieliśmy za daleko) dalej nie były bezpieczne. Stwierdziliśmy jednak, że więcej złego nie może się już na tym wyjeździe zdarzyć (ale naiwne myśli ;-))
Wcześniej jednak kontynuowaliśmy przez jeden dzień drogę po tej pięknej, chorwackiej trasie [fot]. Nie mogę sobie przypomnieć, czy wjechaliśmy do Splitu. Ale skoro tego nie pamiętam, to pewnie nie. Noc spędziliśmy za to w pięknej, niedalekiej miejscowości Baśka Voda [fot]. Gdy zobaczyliśmy nazwę- musieliśmy tam stanąć… Miejscowość naprawdę malownicza- chyba najładniejsza ze wszystkich miejsc tego wyjazdu. Załatwiliśmy kwaterę i stwierdziliśmy, że musimy trochę odreagować ostatnie dni.
Więc poszedłem na miasto w poszukiwaniu lokalnego wina. Trafiłem lepiej, niż planowałem. Dwa domy dalej, dziadek pędził wino w piwnicy. Wprowadził mnie na dół i sprzedał za grosze wino w 1,5l, plastykowej butelce po wodzie mineralnej.
Po jednej szklaneczce mieliśmy zdrowo w czubie… Zajefaaajne wino…