Kolejne godziny spędzane w samochodzie...Ale jako, że poruszaliśmy się autami, nic nie stało na przeszkodzie, żebyśmy znaleźli camping oddalony nieco od jednego z głównych kurortów - ze względów zarówno ekonomicznych jak i z powodu spokoju. Drogo było i tak, ale za to camping na górze otoczonej winnicami, z widokiem na Balaton był spokojny i przyjemny (fot). Niewielki teren mieścił może ze 20-30 namiotów. Po środku czysty (choć chłodny) basen. Klientami byli głównie Polacy, Holendrzy i Niemcy. To dość przykre, ale większość z nich przyjeżdża tu na wakacje od wielu (nawet 15 lat). A przecież jest tyle pięknych miejsc - po co jeździć ciągle w jedno?? - tego pojąć chyba nigdy nie zdołamy...
Cena tego (ponoć "najtańszego w okolicy” campingu to 1000 forintów od namiotu, 1000 od osoby i 400 podatku. W sumie za noc, przy bardzo niewielkim utargowaniu ceny zapłaciliśmy 6500F (około 100zł/2 osoby).
Wieczór (dojechaliśmy ok. 18:00) spędziliśmy przy piwku i arbuzach (które też strasznie podrożały od naszej ostatniej wizyty na Węgrzech parę lat wcześniej), odpoczywając po wyjątkowo męczącej drodze. Na szczęście niebo było błękitne w ten wieczór...
SPD:
Przejechane 374km w ok. 7godzin – śr. 53km/h