Pogoda znowu nie wyglądała najlepiej. Szybko, by zdążyć przed kolejną ulewą spakowaliśmy namioty i około 11:00 ruszyliśmy w dalszą drogę. Drogę tę planowaliśmy tak naprawdę w jej trakcie..:)). Podróżując w stronę Słowenii szukaliśmy miejsca by zjeść obiecane Basi langosze (placki) ale w tym akurat rejonie Węgier chyba ich nie serwują. Ku wielkiemu rozczarowaniu Basi musieliśmy się zadowolić czymś innym. Z jedzeniem po drodze w ogóle był problem. Nie ma tam tylu barów co w Polsce. Na jakieś wiosce zjedliśmy gulasz i inne specjały.
Na granicy nieprzyjemne zaskoczenie - winieta na tydzień kosztowała 15 euro - to zapowiedź cen panujących w Słowenii. No cóż... w podobnej wielkością Austrii winieta kosztuje ok. 7 euro…
Trzeba jednak przyznać, że autostrady mają już naprawdę niezłe - wiele z nich bardzo nowych, których nie widzi nawet całkiem nowa mapa na GPS.
Pierwotnie planowaliśmy wyjazd w ciekawe rejony południowo wschodnie, ale wszyscy mieli straszną ochotę na kąpiel w morzu, więc udaliśmy się w jego kierunku. Liczyliśmy się z wysokimi cenami, ale to co tam zastaliśmy przerosło nasze oczekiwania. Słowenia ma tylko ze 20-30 kilometrów dostępu do morza. Na dodatek był szczyt sezonu. To wszystko razem musiało kosztować. Dojechaliśmy wieczorem do malowniczej miejscowości Izola, w której znaleźliśmy informację turystyczną.
Okazało się, że o miejsca nie jest łatwo, a w tej miejscowości i najbliższej okolicy kosztują od 100 euro za dwójkę. Za kemping trzeba zapłacić ok. 30 euro za dwie osoby w namiocie… no, hm...przynajmniej pogoda piękna…
Zdecydowaliśmy się pojechać około 20 kilometrów w głąb lądu. Tam, w wioseczce Korte znajdował się najtańszy w okolicy Hostel (N45.6733775° E13.1580388°). Słowo najtańszy nie do końca oznacza tani. Za pierwszą noc musieliśmy zapłacić 100euro za pokój 4 osobowy. Może byłoby to do przejścia, ale pokój na pewno nie był tego wart. Znajdowały się w nim dwa piętrowe łóżka, szafa i biurko, z może metrowym przejściem (fot). Łazienka wspólna na piętrze. No cóż- pomyśleliśmy- długo w tym kraju nie pobawimy…
Okolica za to była przepiękna. Zielone góry z winnicami, w oddali morze, a Hostel usytuowany tuż obok starej wioski z murowanymi budynkami (fot). Od stony parkingu w dużej wysokości obserwować można góry Chorwacji. Bliskość do tego kraju zmuszała do uwagi, bo telefony często łapały chorwacką sieć, a ceny roamingu poza Unią są dużo wyższe. Była godzina po 18:00. Z Mariuszem pojechaliśmy serpentynami górskimi z powrotem do Izoli (tam był najbliższy otwarty sklep) zrobić zakupy.
SPD:
Przejechane 491km w około 7,5h (śr. 65km/h)