Pobudka o 7- szybkie sprzątanie i dopakowanie. Śniadanie kupiliśmy wczoraj- skromne chleb tostowy z dżemem (nam zostało jeszcze po mango z wczoraj). Nie bardzo wiemy jak dysponować pieniędzmi- niewiadoma to dodatkowa opłata za bagaże. Bilet który kupiliśmy (950bht/osobę) obejmował przejazdy łódką, oraz dwoma busami, jednak w jednym z nich było prawdopodobieństwo dopłaty za dodatkowy fotel, w przypadku, gdy nie zmieszczą się nasze plecaki do bagażnika. Gość od biletów ostrzegał o tym, nie był jednak w stanie powiedzieć czy i ile dokładnie wynosi taka opłata. Wspomniał coś o 200bht. Tyle więc każda para miała odłożone. Skończyły się natomiast inne pieniądze, na dodatek czekał nas cały dzień w drodze i przydałoby się trochę jedzenia…
Pierwszego speed boata mieliśmy o 9:30, z platformy na środku zatoki Pattaya. Godzinę przed tym czasem rozpoczęliśmy poszukiwania long taila, który za 50bht/os, miał nas tam zawieść. Z uwagi na to że była spora fala, niewielu sterników było w swoich wodnych tuk tukach. Po paru minutach znaleźliśmy jednak odważnego i razem z grupą (chyba Japońców) ruszyliśmy w 20 minutowe, wodne tour de Lipe. Wsiadanie na tę drewnianą szalupkę z całkiem wysoką burtą, wśród ataku fal, przy mega bujaniu, sprawiało mimo metalowych, zakładanych schodków, lekki problem...;).
Chuda, wąska łódeczka, zdawała się wywracać na każdej fali. Dawała sobie jednak radę i w końcu wysiedliśmy na kawałku metalowego kwadratu, do którego z drugiej strony przycumowana była całkiem spora motorówka.