Zatrzymaliśmy się w przydrożnej restauracji. Postanowiliśmy próbować systemu prowizyjnego - może miejscowi wiedzą co i gdzie. Spytałem barmanki, czy ma jakiś pomysł na parę spokojnych dni dla 4 osób z dzieckiem. Pani wykonała telefon i kazała czekać na pana, który po 10 minutach przyjechał autem terenowym. Znowu jazda za nim - ponoć ma coś, co może nam się spodobać. Już sam samochód nas przerazi ł- skoro jeździ takim autem, to nie bez powodu. Mieliśmy rację. Żeby podjechać do pensjonatu, jechać musiałem na "jedynce". Jednocześnie wiadome było, że spanie blisko morza odpada, ale to już nie było tak istotne. Jak tylko zatrzymaliśmy się przy cudnym domku, z przewspaniałym widokiem (z wysokości niecałych 100 npm) na Adriatyk.
Z właścicielką, popijającą winko, czterdziestoparoletnią Angeliką, chyba tylko dla zasady zbiłem cenę z 75 do 70 Euro za apartament (fot). To więcej niż planowaliśmy, ale byliśmy przekonani, że warto. Z góry zdecydowaliśmy się na 3 noce. Do dyspozycji mieliśmy duży korytarz, z którego wchodziło się do łazienki (sporej, ze wszystkim czego potrzeba), sporego pokoju z dwoma dwuosobowymi łóżkami i wyjściem na taras, z którego rozciągał się ten wspaniały widok oraz do wielkiej kuchni, z aneksem sypialnym (rozkładanym, dużym łóżkiem). Z kuchni tej było wyjście do jeszcze jednego pomieszczenia. Było to coś jakby zabudowany taras z wielkim stołem. Całość w zupełności nam wystarczała, powierzchni było aż nadto. Na dodatek świetnie wyposażona kuchnia, więc mogliśmy odbić sobie cenę na własnym gotowaniu.
Początkowo planowaliśmy spać razem w pokoju sypialnym, bo ten widok z okna (czyli również z tarasu) kusił niemiłosiernie. Potem jednak zdecydowaliśmy się z Basią przenieść do "kuchni". Z tej części wypoczynkowej, którą zaadoptowaliśmy na sypialnie, i tak byśmy nie korzystali (TV ani HIFI nie potrzebne przecież).
Wieczorem zdążyliśmy zajrzeć jeszcze na pobliską plażę. W cenie apartamentu mieliśmy kartę wjazdową i parkingową, także stanąć mogliśmy raptem 100-200m, od bardzo przyjemnej i nietłocznej plaży z małymi kamyczkami (kto podróżował w tych rejonach wie, że taka plaża to rarytas- głównie są skały a piasek to prawdziwa rzadkość. Nasza plaża oddalona była około 1,5-2km, choć w linii prostej nie więcej jak 500m, różnica poziomów powodowała, że dostać się tam można była krętymi uliczkami.
Wieczorem kupiliśmy pysznego arbuza, a wszystko opiliśmy lokalnym piwkiem.