Z lotniska po ciemku troszkę błądziliśmy próbując trafić do portu na prom. Drogi bardziej dziurawe niż na polskich wioskach (tym bardziej, że jakoś tak bocznymi drogami jechaliśmy), oznakowanie ...dość zaskakujące czasami ;) Za to po drodze przystanek na oglądanie gigantycznych sztucznych ogni - w końcu 15 sierpnia, święto Wniebowzięcia. W tym bardzo katolickim kraju to okazja do wielkiej fiesty.
Dotarliśmy do przystani promowej, późnym wieczorem (po 23.00) promy na Gozo pływają co godzinę. Jako, że podczas rejsu w ciemnościach nic nie było widać, zaliczyliśmy jakąś przekąskę pod pokładem i zaraz trzeba było wysiadać.
Malta ma 3 główne wyspy, z czego takie, po których można jeździć autem dwie. Na trzecią- malutką można się dostać jedynie motorówką. Ale o niej później.
Dlatego musieliśmy się przedostać z wyspy Malta na Gozo (gdzie mieliśmy zarezerwowane pierwsze 4 noclegi). Biletem na prom nie trzeba się przejmować. Płaci się tylko wracając- za bilety w obie strony odpowiednio auto+kierowca 15,70E a każdy dodatkowy pasażer 4,65E. To jakiś wydatek, więc dobrym pomysłem jest zorganizować sobie dwa noclegi (na Gozo i na Malcie) by niepotrzebnie nie płacić za przejazdy.