No to zaraz sporo (choć pewnie nie wszystko się wyjaśni)
Lot bez większych problemów, od 8 rano - na szczęście mieszkamy teraz blisko lotniska, więc nie musieliśmy zarywać nocy, a wyjechać z domu 6:45. Dzięki tak wczesnej godzinie, w Hiszpanii byliśmy już tuż po 11.
No to idę po samochód... w większości wypożyczalni mega kolejki... myślę sobie, żeby i do naszej były to będzie dobry znak. No i była.. czytając opinie o FireFly z negatów głownie, że długo czeka się na odbiór auta... też mi negat- jeśli wszystko inne ma być ok mogę czekać nawet dwie godziny. No i czekałem bite dwie godziny. Generalnie mogliby pomyśleć o numerkach, bo stać jak słup tyle czasu daje niepotrzebnie po nogach i powoduję irytację (zwłaszcza Angoli, którzy nie wiedzą co to kolejka).
Doczekałem się i wyliczenia mniej więcej zgadzały się z moimi wstępnymi. Tzn dopłacić musiałem (tak z głowy mówię, bo pamiętam tylko sumę) 4E za sprzątanie (czego nie planowałem) z 90za super ubezpieczenie, z 80E za wyjazd za granicę, 70 za paliwo (niestety opcja której nie lubię- bierzesz pełny bak oddajesz pusty... czyli jedziesz na oparach z powrotem) + podatki razem 288E. Odliczając paliwo (które i tak musiałbym zatankować) Całość (póki co) najmu auta klasy C, z pełnym ubezpieczeniem (podobno) bez udziału własnego na 2 tygodnie (14dni) 300E. To na razie nieźle...
Parking zadaszony na lotnisku, niedaleko idę po auto i... no całkiem nieźle. Czarny i lśniący Opel Meriva bez śladów zużycia na lakierze- nic dziwnego, przejechane 840km... Wyposażenie full opcja z nawigacją (która mimo wgranej w telefon bardzo się przydaje) przestawiony język polski, sparowanie telefonu i w drogę :)
Pierwsza noc w Alicante w Ibis Budget za niecałe 30E. Zjechaliśmy jeszcze miasto, znaleźliśmy plażę mniej zatłoczoną dla lokersów no i placek bo ciepełko... 37st w cieniu i full lampa- ale to to chyba właśnie będzie...