O 8 rano mamy pociąg - na dworcu trzeba być przed 7, a mamy 100km. Nie da rady jechać na tą godzinę autobusem. Zamówiliśmy więc taksi-busa. Pobudka o 4:30, chcemy wychodzić, a tu Hostel zamknięty na 2 kłódki… stres- co robić? nikogo w okolicy bar stoi otwarty, jest też telefon. Zadzwoniliśmy na jakiś zapisany numer. Nikt nie odbierał, potem ktoś oddzwonił, pogadał po chińsku… Na szczęście trafiliśmy nieźle i po paru minutach przyszedł chłopiec i otworzył. W busie było mega gorąco - ogrzewanie na maksa. Co najgorsze, kierowca wyglądał jakby wyszedł dopiero z niezłej biby. Ucinał sobie podczas drogi kilkusekundowe drzemki. Wszyscy byli przerażeni. Stwierdziliśmy, że będziemy śpiewać to może nie zaśnie… ale w końcu też odpadliśmy. Strach był ogromny, a ulga wielka, jak zaczęło się robić jasno i zbliżaliśmy się do celu. Ta wątpliwa, 2 godzinna przyjemność, kosztowała nas 300Y. Dużo, ale inaczej musielibyśmy garować na dworcu całą noc w Taiywan, a to nic miłego.