W Sarajewie panował przedziwny do opisania spokój. Tuż przed centrum ogrom zniszczeń [fot], a już kawałek dalej- tłumy ludzi, prowadzących spokojne życie (tak się wydaje). Ładna starówka i wszechobecne cmentarze dają charakterystyczny klimat [fot]. Oczywiście również widać wojsko, ale jakoś mniej rzucające się w oczy.
Później, coraz intensywniej myśleliśmy o noclegu. Jednak bardzo mało było miejsc, gdzie można czuć się w miarę bezpiecznie i miło… Gdy wjechaliśmy w wyższe partie gór, wiedzieliśmy, że z noclegiem będzie kłopot. Jechaliśmy więc dalej…
Wysoko w górach zatrzymaliśmy się w przydrożnym barze na kawę. To było niezapomniane przeżycie. Kawę podano nam w samowarach z uchwytem. Zapłaciliśmy w sumie za dwie kawy około 1zł. Do toalety szło się na drugą stronę szosy. Była tam latryna na skarpie. Dziura w tej latrynie prowadziła prosto… w przepaść (paręset metrów)- niezły czad.
W tym kraju, co rzuciło się od razu w oczy, jeżdżą prawie tylko Golfy (głównie I i II). Nietrudno zgadnąć, jaka była reakcja dzieci na wsiach, które widząc nasze dziwne autko, biegły za nami krzycząc i machając… Ale Ufo…
Nie do końca znaliśmy ten kraj i nie rozumieliśmy, dlaczego nagle wszystkie napisy stały się pisane cyrylicą. Domyślaliśmy się tylko, że zaczęła się Hercegowina…
Gdy zrobiło się ciemno, stanęliśmy przy drodze by zjeść to co kupiliśmy w sklepie. Od pewnego czasu wydawało nam się, że jedzie za nami jakieś auto. I faktycznie- jako, że ruch na tej drodze był bardzo mały, znowu zobaczyliśmy nadjeżdżającego golfa, z 4 typami w środku. Ominął nas, po czym zawrócił. Szybko wpakowaliśmy się do auta i w razie czego pojechaliśmy przed siebie… A on za nami- spokojnie, ale konsekwentnie. Nagle przed nami mini tunel w jakiejś skale, gdzie ruch jest wahadłowy na światła. Był bardzo długi, ale na szerokość mógł zmieścić się tylko jeden samochód osobowy i to z zapasem od lusterek i sufitu po około 30cm. Na szczęście mieliśmy zielone- mieliśmy dużego pietra, a jeszcze mielibyśmy stanąć na światłach…
Nie pamiętam już kiedy chłopaki nas sobie odpuścili, ale strachu było sporo. Chcieliśmy jak najszybciej wyjechać z tego kraju… A przed nami wcale nie lepszy.